Od momentu ponownego otwarcia Pływalni GOS minął już ponad tydzień, a gdańszczanie powoli, ostrożnie, zaczynają powracać na swoje ulubione baseny. Wystarczy jednak jedna wizyta, żeby zorientować się, że na obiektach na Chełmie, Osowej, Oruni oraz Stogach jest nie tylko w pełni bezpiecznie, ale i komfort korzystania z kąpieli jest wysoki, jak chyba nigdy wcześniej!
– Ja nie widzę żadnej różnicy, chyba że tą, że jest mniej ludzi i każdy ma tor dla siebie. Dawniej chodziłam w godzinach rannych, teraz przychodzę trochę później. Czy czuję się bezpiecznie? Tak, nie ma się czego bać – mówi Pani Teresa, odwiedzająca pływalnię na Chełmie.
Goście Pływalni z jednej strony czują się bezpiecznie, z drugiej – sami przestrzegają zasad, wprowadzonych na wszystkich obiektach GOS. Obsługa basenów podkreśla, że z klientami nie ma większych problemów.
– Wszyscy są bardzo grzeczni – śmieje się pracująca na Pływalni Chełm Pani Krysia. – Większość osób przychodzi w maseczkach, widzę, że pilnują też bezpiecznej odległości. W razie czego wystarczy grzecznie upomnieć, jeśli ktoś zapomni o zasłanianiu twarzy. Zresztą każdy dobrze wie, z czym wiążą się te przepisy – dodaje.
W podobnym tonie wypowiadają się pracownicy pozostałych Pływalni.
– Wydaje mi się, że przede wszystkim wszyscy cieszą się, że w końcu można wrócić do normalności, popływać, poruszać się. Wiadomo, że są nowe zasady, ale noszenie maseczki to chyba niewielka cena, jaką trzeba zapłacić. Wydaje mi się, że wszyscy to rozumieją – zauważa Alicja, pracowniczka Pływalni Osowa.
Zasad bezpieczeństwa przestrzegają nie tylko goście Pływalni. Przestrzega ich też przede wszystkich obsługa obiektów. Są one bardzo szczegółowo określone, zresztą za ich nie dotrzymanie grożą dotkliwe kary.
– Drzwi wejściowe są cały czas otwarte, więc nie ma potrzeby dotykania klamek, poza tym można skorzystać z dezynfekcji rąk. Część infrastruktury, jak na przykład niektóre krzesełka w poczekalni, są wyłączone z użytku, żeby można było zachować bezpieczną odległość. Po każdym kliencie dezynfekujemy szafkę i numerek, generalnie na bieżąco sprzątamy i dezynfekujemy cały obiekt. Oczywiście cały czas kontrolujemy też parametry wody basenowej, która dzięki temu jest bezpieczna, a chlor zabija COVID-19 – wylicza Waldemar Sidorowicz, kierownik Pływalni na Oruni.
Procedury nie opóźniają w żaden sposób funkcjonowania basenów. Wręcz przeciwnie, po wprowadzeniu biletów w systemie aquaparkowym, praktycznie nikt nie czeka w kolejce, a na obiekt wchodzi praktycznie „z marszu”.
– Nie pamiętam, żeby o tej porze kiedykolwiek były tu takie „luzy” – mówi Izabela, odwiedzająca Pływalnię na Oruni w porze popołudniowej. – Miałam dziś cały tor tylko dla siebie, w takich warunkach aż chce się pływać – mówi z uśmiechem.
Tłoków nie ma póki co także w porach, które dawniej można było określić mianem „godzin szczytu”, czyli pomiędzy 16 a 19.
– Przyszedłem z synem, pływaliśmy razem, spokój, cisza… Pewnie z czasem ludzie przekonają się, że nie ma się czego obawiać, ale póki co, mi taka sytuacja bardzo odpowiada – mówi Pan Krzysztof, który odwiedził Pływalnię Stogi w piątek po pracy.
Jak widać, życie na Pływalniach powoli wraca do swojego normalnego rytmu. Zapraszamy gorąco do odwiedzin i aktywnego spędzania czasu na miejskich basenach. Jedna wizyta wystarczy, żeby przekonać się, że w nowych realiach to jedna z najbezpieczniejszych form rekreacji!